. Nie mam jednak na to siły. Dokładnie czternaście dni temu straciłam nasze dziecko…
Gdy dowiedziałam się, że jestem w ciąży, wręcz skakałam z radości. Staraliśmy się o to przez kilka lat, w końcu się udało. Od razu zaczęliśmy kompletować wyprawkę, przetrząsałam też sklepy w poszukiwaniu ciążowych ciuchów. Wszystko układało się idealnie. Nie przeszkadzały mi nawet poranne mdłości (wymiotowałam regularnie), spuchnięte kostki ani fakt, że z dnia na dzień byłam coraz większa.
Liczyło się tylko to, że za kilka miesięcy przyjdzie na świat nasze dziecko! Godzinami siedzieliśmy z mężem w jednym fotelu, zastanawiając się, jakie imię wybierzemy dla dziewczynki, a jakie dla chłopca. Płeć była nam zupełnie obojętna, pragnęliśmy bowiem tylko, aby dziecko było zdrowe. Mąż nocami wychodził do sklepu całodobowego, aby przynosić mi parówki, ogórki kiszone albo ciastka z kremem, ciągle miałam ochotę na coś innego.
Byliśmy naprawdę szczęśliwi. Bardzo dbałam o siebie, robiłam wszystko zgodnie z zaleceniami lekarza. Regularnie robiłam wszystkie badani i chodziłam na konsultacje. Nie wypiłam przez ten czas ani grama alkoholu, jadłam zdrowo, nie przemęczałam się.
Podczas jednej z wizyt kontrolnych lekarz zaprosił mnie na kolejne z badań. Nagle zobaczyłam, że ma dziwną minę. Nigdy nie zapomnę jego słów – Ogromnie mi przykro, pani Agato, najprawdopodobniej serce przestało bić, niestety czasami tak się zdarza. Mój świat runął. Dostałam specjalne leki na poronienie, kilka dni spędziłam w szpitalu. Płakałam przez cały czas, nawet na chwilę nie mogłam się uspokoić. Po powrocie do domu wcale nie było lepiej. Wszystko przypomina mi o tym, że straciłam ciążę. Mój mąż też to przeżył, jednak próbuje mnie uspokajać, że jeszcze będziemy mieli dziecko, że wszystko si ułoży. Ja jednak straciłam sens tego wszystkiego. Jak mam dalej żyć?