Przez długi czas nie spotykałam się z nikim, nie miałam na to ochoty. Jednak po trzech latach poznałam Piotra, od razu zaiskrzyło…
Musicie wiedzieć, że Piotr także ma córkę, dwa lata starszą od mojej Ady. Po pewnym czasie zaproponował, żebyśmy przeprowadziły się do niego, w ten sposób stworzymy nową, czteroosobową, pełną rodzinę. Zgodziłam się na to. Nie wiedziałam jednak, że moje życie stanie się koszmarem. Piotr jest kierowcą, przyjeżdża do domu tylko na weekendy (i to też nie zawsze), jeździ po całej Europie. Ja nie pracuję, zajmuję się dziewczynkami. Komuś mogłoby się wydawać, że to idealny układ. Tak, gdyby nie znał jego córki. To okropne dziecko. Nie powinnam być może tak pisać, ale ona psuje wszystko, co udało nam się zbudować.
Gdy Piotr przyjeżdża do domu, zachowuje się bez zarzutu, jest miła, grzeczna, urocza. Jednak gdy tylko wyrusza on w trasę, to dziecko zmienia się o sto osiemdziesiąt stopni. Pomijam fakt, że w ogóle mnie nie słucha, robi sceny, wagaruje (a ma dopiero dziesięć lat! ) , kilka razy zdarzyło jej się uderzyć moją córkę.
Opowiada Piotrowi jakieś niestworzone historie na mój temat. Że jestem dla niej zła, na nic jej nie pozwalam, każę jej siedzieć godzinami w pokoju, Stwierdziła też, że mojej córce pozwalam na wszystko, wszystko jej kupuję – a tamtej nie. W ogóle nie jest to prawda, mimo wszystko staram się traktować je w miarę sprawiedliwie i tak samo.
Jednak przez to, co ona wyprawia, oddaliliśmy się z Piotrem od siebie i to bardzo. On już kilka razy stanął po jej stronie, kiedy kompletnie nie miała racji – coraz częściej w domu są awantury. Kocham go, ale coraz częściej zastanawiam się nad rozstaniem. Zaczęłam nawet brać tabletki na uspokojenie, to dziecko całkowicie zszargało moje nerwy. Z drugiej strony może spróbować jakoś na nią wpłynąć, aby się zmieniła? Może to samo przejdzie? Ale kiedy, czy dam radę to wytrzymać? Próbować dalej?