Gdybym ważyła jakieś 150 kilogramów, totalnie o siebie nie dbała, chodziła w starym dresie i wyciągniętym podkoszulku, z brudnymi włosami – wtedy mogłabym uznać, że ma rację. Ale prawda jest zupełnie inna…
Przy wzroście 170 centymetrów ważę bowiem… 62 kilogramy. To naprawdę nie jest dużo. Owszem, kiedy się poznawaliśmy, byłam bardzo drobna. Moja waga nie przekraczała wtedy 53 – 54 kilo. Ale, do cholery, minęło już od tego czasu kilka lat, urodziłam swoje dzieci, dziwne, gdyby moja waga nie wzrosła. Dbam o siebie, zawsze staram się wyglądać dobrze, nawet w domu.
Więc kompletnie nie przyjmuję do wiadomości tego, co powiedział mąż. Zastanawiam się tylko, czy chciał mi w ten sposób zwyczajnie sprawić przykrość czy tez chodzi o coś zupełnie innego?
A może ma kochankę? Owszem, ostatnio nieczęsto coś prócz spania dzieje się w naszym łóżku, ale jesteśmy dość zmęczeni. Dzieci, praca, obowiązki. Szczerze mówiąc jakoś nie chce mi się wierzyć, że rzeczywiście jest to kwestia mojej wagi – która mieści się w normie. Czemu to powiedział? Co powinnam teraz zrobić? Jak na razie nie odzywam się do niego, siedzę w sypialni i na przemian płaczę i zastanawiam się, co mu powiedzieć…