Tak naprawdę, gdybym spojrzała na to obiektywnie, wiem, że mój Adam nigdy nie dał mi powodów do zazdrości, jestem dla niego najważniejsza, jedyna, najpiękniejsza. Ale to jest po prostu silniejsze ode mnie.
Ciągle sprawdzam jego telefon i komputer, gdy jest w pracy kwadrans później niż zwykle, wymyślam sobie w głowie jakieś dziwne scenariusze (że na pewno z kimś się spotkał i być może nawet doszło do zbliżenia). Kiedy on tylko spojrzy przelotnie na inną kobietę, chociażby kasjerkę w sklepie, robi mi się gorąco z nerwów. Gdy widzę, że dzwonił do niego ktoś z numeru, którego nie znam, bardzo często wydzwaniam z prywatnego, by sprawdzić, czy to nie jakaś kochanka.
Nie mogę po prostu znieść myśli, że on może mnie kiedyś zostawić, że spodoba mu się pod jakimkolwiek względem inna kobieta, że ktoś go zainteresuje, uwiedzie. Zdaję sobie też sprawę z tego, że to wszystko pewnie wynika z mojego niskiego poczucia własnej wartości i faktu, że pochodzę z dość nieciekawej rodziny, bo rodzice zamiast mówić mi, że są ze mnie dumni, woleli powiedzieć, że mam im skoczyć po piwo.
On póki co jest w stosunku do mnie dość pobłażliwy, ale widzę, że boli go to, że wymyślam jakieś chore scenariusze zamiast po prostu skupić się na tym, by było nam dobrze. Jak się od tego uwolnić?