Szczerze mówiąc nie bardzo mi się to uśmiechało, ale powiedziała, że oczywiście zapłaci mi za to (jest bardzo majętną osobą, a ja biedną studentką, w tym czasie na pewno dorabiałabym sobie w jakiejś pizzerii albo przy rozdawaniu ulotek).
Koniec końców zgodziłam się, od tygodnia u niej jestem. Problem polega na tym, że zupełnie inaczej sobie to wszystko wyobrażałam. Wydawało mi się, że moimi obowiązkami będzie głównie opieka nad jej dwuletnim synem, okazało się jednak, że ona ma chyba wrażenie, że znalazła sobie tanią siłę roboczą.
Wczoraj pomyłam w jej wielkim domu wszystkie okna i wyfroterowałam podłogi, nie usłyszałam za to nawet słowa dziękuję. Ciągle cos sprzątam, piorę, zajmuję się ogrodem, który też jest spory – oczywiście nie wyklucza to moich obowiązków związanych z dzieckiem. Głupio mi jest się sprzeciwić, w końcu to moja ciotka i zawsze miałyśmy dobre relacje. Boję się też, że na koniec mojej wizyty da mi po prostu parę groszy, a ja przez ten czas napracuję się jak jakaś głupia.
Zbieram się powoli do tego, żeby z nią o tym porozmawiać, ale jakoś odwaga mnie opuszcza, gdy przychodzi co do czego i nie odzywam się ani słowem. Myślicie, że powinnam jakoś zareagować czy po prostu jakoś przemęczyć się przez ten czas i już nigdy nie dać się wrobić w cos takiego?