Dwa lata po skończeniu studiów poznałam Kamila. Strasznie o mnie zabiegał, a ja na początku byłam nastawiona dość sceptycznie. Nie dlatego, że to on mi nie odpowiadał, po prostu miałam wtedy taki moment w życiu, że nie byłam pewna, czy chcę wejść w nowy związek. Jednak dość szybko przekonałam się, że to TEN mężczyzna. Zakochałam się po uszy.
Jakiś czas temu Kamil poprosił, żebym usiadła. Wróciliśmy właśnie z romantycznego spaceru, zamierzałam zrobić dla nas jakąś kolację. –Błagam, niech tylko nie mówi mi, że kogoś ma, przecież tak bardzo go kocham – myślałam wtedy. Jednak miał mi do zakomunikowania coś zupełnie innego.
Otóż mój ukochany w dzieciństwie przeszedł dość poważną chorobę jąder. Jej skutkiem jest fakt, iż nie może on mieć dzieci. Kamil przepraszał, że wcześniej niczego mi nie powiedział, ale twierdził, że bał się mojej reakcji. Przecież tak często opowiadałam mu, że chciałabym, aby po naszym ogrodzie biegała wesoła gromadka.
Nawet przez chwilę nie pomyślałam o tym, żeby odejść od Kamila z tego powodu. Długo rozmawialiśmy i stwierdziliśmy zgodnie, że tak wiele dzieci czeka na dom – skrzywdzone, chore, opuszczone przez rodziców czy osierocone maluchy z domów dziecka mogą dostać od nas przecież mnóstwo miłości.
Widziałam po Kamilu, że ta rozmowa kosztowała go bardzo wiele. Ale przecież miłość zwycięża wszystko i nie jest to tylko jakiś głupi frazes, ale prawda, którą należy wcielać w życie. My właśnie tak robimy!