Anoreksja to dość podła przypadłość. Podła, bo nie ma na nią jednego cudownego panaceum. Nie możemy iść do apteki i wykupić gotową receptę, dzięki której nasza Anorektyczka z dnia na dzień wyzdrowieje…
Nie ukrywam, że łatwo nie będzie, a najprawdopodobniej wszelkie Twoje działania mające na celu uświadomienie cierpiącej na Anę osobie, że jest chora i potrzebuje pomocy, spotka się z buntem, agresją, zamknięciem się w sobie a nawet próbą izolacji Ciebie od siebie.
A wiem, że nie taki jest Twój cel.
W ten sposób tylko wzbudzasz niechęć, a Anorektyczka dalej brnie w swoje błoto.
Podpowiem Ci jak najlepiej potrafię, choć tak jak pisałam – nie ma jednego, dobrego i sprawdzonego wyjścia z tej patowej sytuacji.
Musisz uzbroić się w cierpliwość i… akceptować ją taką, jaka jest. Prawda jest taka, że mając do czynienia z osobą cierpiącą w jakikolwiek sposób na tle psychicznym, możemy jej pomóc jedynie miłością, akceptacją, wsparciem, byciem.
Wszelkie agresywne próby wyzwolenia cierpiącej na Anę osoby mogą, nie muszą ją ocknąć, ale w większości przypadków spotkają się z wyjątkowo twardym murem do zburzenia. Nawet jeśli jakimś cudem to zadziała, bo np. zagrozimy swoim odejściem, to w konsekwencji długofalowej pozostanie duża skaza wewnętrzna na jej sercu.
Myślę, że sama Anoreksja jest już naprawdę dużym obciążeniem psychicznym i nie ma co dokładać kolejnych ciężarów.
Kluczem do sukcesu z pewnością okaże się… samopomoc, ale o niej powiem Wam następnym razem…
Przegapiłaś poprzednie wpisy?
Łap!
#1 Cześć! To ja, ex-Anorektyczka!
#3 Perfekcyjną być czyli o jeden krok za daleko…
#6 W krzywym zwierciadle własnego spojrzenia
#7 Anorektyczka vs. Jej otoczenie