Jednak babcia (wiadomo) idzie do domu, kiedy tylko my wrócimy z pracy. Dodam, że jestem księgową, więc nie jest to jakieś przesadnie wycieńczające zajęcie, pracuję od 8mej do 16tej.
Problem jednak polega na tym, że ja w ciągu tygodnia kompletnie nie mam siły na zajmowanie się dziećmi, jestem tak zmęczona, że najchętniej położyłabym się na kanapie przed telewizorem albo na leżaku w ogrodzie i nie robiła nic.
Oczywiście sprzątam, przygotowuję dzieciakom i kolację, ale na jakąkolwiek aktywność czy zabawę z nimi nie mam już zwyczajnie siły. Gdy opowiedziałam to koleżance, stwierdziła, że jestem jakaś dziwna, ona po powrocie z pracy podobno bez wytchnienia zajmuje się swoim dzieckiem do momentu, aż pójdzie ono spać. Czy to znaczy, że jestem jakąś złą, wyrodną matką?
Zawsze wydawało mi się, że jest całkiem odwrotnie, ale teraz zaczęłam mieć co do tego wątpliwości, rozmowa z koleżanką chyba źle na mnie podziałała. W weekend poświęcam dzieciakom naprawdę maksimum mojej uwagi, ale od poniedziałku do piątku po prostu wolę, żeby bawiły się same. To źle?