I tak pewnego razu wracając z pracy zrobiło mi się strasznie niedobrze. Usiadłam na ławce w parku i liczyłam, że mi przejdzie, ale z minuty na minutę było coraz gorzej. Gdy próbowałam dojść do siebie dosiadło się do mnie dwóch młodych chłopców – mogli mieć maksymalnie z piętnaście lat. Zapytali się jak się czuje i czy nie potrzebuje pomocy. Ciągle liczyłam, że mi przejdzie, więc grzecznie odmówiłam. Niecała minutę po tej krótkiej rozmowie straciłam przytomność. Obudziłam się dopiero w szpitalu.
Z relacji męża wiem, że chłopcy, których spotkałam nie tylko zadzwonili na pogotowie, ale również wzięli moje rzeczy: dokumenty, klucze, torebkę, firmowe papiery i telefon, znaleźli numer mojego lubego, zadzwonili do niego, po czym wskazali mu szpital, do którego zabrała mnie karetka. Co więcej wzięli oni te wszystkie moje bibeloty i zawieźli mi, wręczając mężowi jak ten był już na oddziale. Tyle się słyszy o niewdzięcznej, chamskiej, źle wychowanej młodzieży. Prawda jest taka, że gdyby nie oni to nie wiem co by się ze mną dalej działo. Jeżeli przypadkiem to czytacie to bardzo Wam dziękuje.
PS okazało się, że jestem w ciąży i stąd te złe samopoczucie.