Poznałam jego znajomych, on moich. Jednak za każdym razem, kiedy wychodziliśmy na czyjeś urodziny czy piwo ze znajomymi, on wybierał napoje bezalkoholowe (zawsze przyjeżdżał samochodem). Przyznam, że nawet mnie to ucieszyło, tym bardziej, że za każdym razem odwoził mnie do domu.
Kilka dni temu powiedział, że chciałby ze mną porozmawiać. Przestraszyłam się, że może chce mi powiedzieć, że powinniśmy się rozstać, poznał kogoś innego – w głowie miałam mnóstwo scenariuszy. Jego monolog trwał prawie dwie godziny, wysłuchałam go w milczeniu. Opowiedział, że przez dziesięć lat miał ogromne problemy z alkoholem. Mówił o tym, jak czasami budził się w mieszkaniu znajomych po trzydniowej libacji i nie wiedział, gdzie jest i co tu robi. Był bardzo szczery. Powiedział też, że doszedł do momenty, gdy zaczął mieć myśli samobójcze. Wtedy postanowił po raz pierwszy pójść na spotkanie Anonimowych Alkoholików, przeszedł terapię, od dwóch lat nie miał w ustach ani grama alkoholu. Mówił też, że bardzo mu na mnie zależy, dlatego postanowił nie mieć przede mną żadnych tajemnic.
Kocham go, ale zaczęłam teraz mieć wątpliwości. Ogromnie się boję, że to wszystko wróci, że on znów zacznie pić, a wtedy moje życie z nim może zamienić się w koszmar. Póki co po prostu się spotykamy, ale gdybyśmy zdecydowali się na ślub, jeśli pojawiłyby się dzieci, a nałóg by wrócił?
Kompletnie nie wiem, co mam teraz robić. Czy dać mu szansę na nasze wspólne życie, doceniając to, jak bardzo otworzył się przede mną i był szczery? Czy może odejść?