Dość często zdarza się, że gdy jest do zrobienia jakiś projekt, ktoś musi zostać po godzinach. I jakoś „dziwnym trafem” prawie zawsze jestem to ja. Bo ktoś musi odebrać synka z przedszkola, ktoś inny zmienić nianię, inni mają jakieś wizyty z dziećmi u lekarza czy zajęcia dodatkowe.
Szkoda tylko, że nikt nie pomyśli o tym, że ja też mam swoje plany i zajęcia i to, że nie mam męża i dzieci, wcale nie świadczy o tym, że mogę cały swój czas poświęcić firmie. Przecież też mam swoje plany i zamierzenia, praca jest dla mnie dość ważna, ale też nie najważniejsza na świecie.
Naprawdę wiele już razy rezygnowałam z zakupów, pójścia do kina z przyjaciółkami czy innej przyjemności, bo w firmie były ważne prace do zrobienia.
Ale jeśli mam być szczera, już mnie to po prostu wkurza, że inni, gdy wybije 17ta, mogą pójść do domu, a ja „ponieważ nie mam chyba ważnych zajęć”, muszę zostawać jak za karę. Jak myślicie, porozmawiać o tym z moimi współpracownikami i wyjaśnić im, że singielka też ma swoje życie poza pracą?