Przez to wszystko zaczynam się bardzo poważnie zastanawiać nad tym, czy w ogóle warto pójść. Bo co, jeśli wszyscy będą tam w parach, z rodzinami, a ja będę siedziała jak kołek? Nie jestem osobą na tyle przebojową i pewną siebie, żeby prosić do tańca swoich kuzynów albo dołączać do kółeczka.
Nie chciałabym mieć zepsutego wieczoru, a z drugiej strony kuzynka, która ten ślub bierze, jest dla mnie dość bliską osobą, spędziłyśmy razem właściwie całe dzieciństwo.
Wpadłam nawet na pomysł, żeby napisać ogłoszenie w internecie, że szukam osoby towarzyszącej mi na ślubie i weselu – ale teraz wydaje mi się to dość głupie. Oczywiście z potencjalnym kandydatem spotkałabym się wcześniej – mimo wszystko może wyniknąć z tego dość dziwna sytuacja, nie chciałabym, żeby ktoś obcy narobił mi tylko wstydu przed rodziną, a przecież i tak się może stać.
Co więc robić, iść w pojedynkę czy jednak na siłę rozglądać się za weselnym partnerem? Da się dobrze bawić samej czy lepiej pójść z kimś?