Po miesiącach przygotowań nadszedł wreszcie nasz wielki dzień. Już od rana wszystko było nie tak. Makijażystka spóźniła się prawie dwie godziny, fryzjerka zrobiła mi fryzurę bardzo różniącą się od tej zaproponowanej podczas próbnego spotkania. Wszystko było nie tak!
W kościele podczas ceremonii trzy razy popsuł się mikrofon, a nasze obrączki spadły na podłogę, podobno jest to złym znakiem. Byłam zrozpaczona, że wszystko idzie zupełnie inaczej niż to sobie wymarzyliśmy. Może przynajmniej weselne przyjęcie będzie udane – myślałam sobie.
Niestety i to nie było nam dane. Nasz rodziny bardzo się od siebie różnią, moja jest raczej spokojna i zasadnicza, natomiast u Łukasza wszyscy są wyluzowani i bardzo weseli. Wystarczyło trochę alkoholu, podjęcie drażliwego tematu i rozpętała się straszna awantura, w wyniku której dwóch wujków nawet się poszarpało.
Marzyłam o tym, że dzień mojego ślubu będzie najpiękniejszy w świecie, lecz niestety wszystko poszło nie tak. Mam zatem nadzieję, że nasze wspólne życie okaże się sielanką. Po takiej ślubno – weselnej wtopie chyba coś nam się należy!