Facet na kacu wjechał prosto w jego samochód, zderzenie czołowe, śmierć na miejscu. Wszystko stało się, kiedy byliśmy trzy miesiące po ślubie.
Pogrzeb, dni po nim – wszystko zlało mi się w jedną całość. Ogromny, wszechogarniający smutek. Wszyscy starali mi się jakoś pomóc, ale tak naprawdę nie szukałam pocieszenia. Chciałam tylko, żeby mąż do mnie wrócił.
Minęły trzy lata. Nadal bardzo tęskniłam, ale zaczęłam angażować się w różne rzeczy, między innymi w wolontariat. Podczas wizyty w hospicjum poznałam wnuka dziewięćdziesięcioletniej pani Kazi. Karol był w moim wieku, zdarzało nam się zamienić kilka słów. Gdy odeszła jego babcia, zaczęliśmy rozmawiać, to trwało kilka godzin. Opowiedziałam mu wtedy swoją historię, on mówił niewiele. Pod koniec spotkania powiedział, że jeśli miałabym ochotę napić się dobrej herbaty, zawsze jest do dyspozycji.
Nasze początkowe spotkania to nie były randki, stały się nimi chyba mniej więcej po roku. Wtedy zauważyłam, że zaczyna mi brakować kontaktu z nim, naszych rozmów i jego spojrzenia. Tak, zakochałam się…
Dzisiaj jesteśmy pół roku po ślubie. Wierzę, że to mój pierwszy mąż zesłał mi drugiego towarzysza życia, żebym nie była samotna. Jak widać druga miłość może przyjść do nas w najmniej oczekiwanym momencie, jednak jest równie wartościowa jak ta pierwsza…