Problem jest jednak taki, że od paru lat cierpię na fobię społeczną, chodziłam na terapię, ale nie wiem, czy ona pomogła mi dostatecznie. Miałam już w życiu taki czas, że naprawdę bałam się strasznie wychodzić z domu – ktoś, kto tego nie przeżył, na pewno mnie nie zrozumie.
W dodatku niestety od rodziny i znajomych nie miałam wsparcia, dał mi je dopiero mój narzeczony, a niebawem mąż (jeśli oczywiście dam jakoś radę przejść przez ślubne uroczystości).
To siedzi tak bardzo w człowieku, że ciężko sobie z tym jakoś poradzić. Mnie się w pewnym stopniu chyba udało, ale nie wiem, jak dam sobie radę w tym wyjątkowym dniu.
Zdaję sobie sprawę z tego, że nerwy przed ślubem to normalna sprawa, ale mnie po prostu stres wręcz zżera.
Na szczęście udało się nam namówić księdza, aby msza była skrócona (mimo wszystko łatwiej mi będzie wytrwać w kościele przez 20 minut niż przez godzinę). Będą z nami tylko bliscy, wesela na 200 osób chyba nie zniosłabym.
Czy któraś z Was miała lub ma ten sam problem i mogłaby mi cos poradzić? Kocham mojego narzeczonego, chcę spędzić z nim życie, ale sama uroczystość naprawdę mnie przeraża!