Nigdy bym się na to nie zdecydowała, gdyby nie odwiedziła mnie kiedyś dawno nie widziana koleżanka. Świetnie ubrana, pachnąca drogimi perfumami, o których mogłam sobie tylko pomarzyć. Skąd ona ma na to pieniądze, skoro pracuje w pizzerii – myślałam. Magda powiedziała jednak, że w stolicy żyje się całkiem inaczej niż na prowincji i zaproponowała mi przeniesienie się do jej mieszkania. Mówiła, że będziemy płacić czynsz po połowie, a w Warszawie na pewno w mig znajdę pracę – nie tak, jak w mojej rodzinnej miejscowości, gdzie do wyboru jest zbieranie truskawek latem albo posada sprzątaczki w ośrodku zdrowia.
Długo nad tym myślałam, ale rodzice zachęcali mnie do wyjazdu. Mówili, że zobaczę trochę świata, będę co miesiąc miała sporą wypłatę i że warto spróbować. W końcu przyznałam im rację.
U Magdy mieszkam od miesiąca. Znalazłam pracę w jednej z restauracji, ale wiadomo, że kokosów nie zarabiam. Któregoś dnia zapytałam, skąd ona w takim razie ma pieniądze na drogie jedzenie, kosmetyki, ciuchy i biżuterię. W odpowiedzi usłyszałam, że niedługo sama będę mogła sobie na wszystko pozwolić. Wczoraj powiedziała, żebym zrobiła się na bóstwo, bo odwiedzą nas jej znajomi. Na początku myślałam, że chodzi o naszych rówieśników, że kupimy piwo, zagrzejemy pizzę i posiedzimy w miłym gronie. Okazało się, że jest zupełnie inaczej. Otóż ma to być dwóch czterdziestolatków, z których jeden, jak powiedziała Magda, bywa jej chłopakiem i wszystko jej kupuje. W jednej chwili zrozumiałam, przecież ona ma sponsora i chce w to samo wciągnąć mnie!
Nie wiem, co mam teraz robić. Powrót do domu na wieś mi się nie uśmiecha, ale z drugiej strony – czy będę mogła spojrzeć sobie w oczy, gdy zacznę zadawać się z facetem kupującym mi fatałaszki i drogie perfumy. Tak, chciałabym też móc sobie pozwolić na takie rzeczy, ale czy cena nie jest zbyt wysoka?