Wychodzi na to, że mam fobię telefoniczną. Wiem, że niektórym może się to wydać śmieszne czy głupie, ale tak jest. Mam trzydzieści lat, nie należę ogólnie do osób przesadnie nieśmiałych czy zakompleksionych, często w pracy muszę przedstawiać sprawozdania przed dziesiątkami osób i nie mam z tym najmniejszego choćby kłopotu.
Gorzej jest, kiedy muszę gdzieś zadzwonić, nawet w najbardziej błahej sprawie, jak umówienie się do fryzjerki czy telefon do spółdzielni mieszkaniowej. Wtedy naprawdę paraliżuje mnie strasz i to okropny, ręce mi się pocą, a głos załamuje.
Bardzo często w takich sytuacjach wysługuję się innymi, proszę, żeby to mąż zadzwonił i mówił mnie do kosmetyczki albo zarezerwował nam miejsce w restauracji. To jest naprawdę silniejsze ode mnie, nic na to nie poradzę. Tak naprawdę byłabym szczęśliwa, gdyby telefony nie istniały, zwykle staram się wszystkie sprawy załatwiać mailowo, ale niestety nie zawsze jest to możliwe.
To dość dziwne, bo przecież inne kontakty z ludźmi nie powodują u mnie takiego stresu. Czy któraś z Was ma może podobny problem czy jestem jakąś dziwaczką?