Jakkolwiek dziwnie by to nie zabrzmiało, pewnego dnia zdałam sobie sprawę, że mam tego dosyć. Robienie zdjęć tylko pięknym, chudym i długonogim modelkom oraz prężącym dumnie muskuły modelom, ciuchy za dziesiątki tysięcy złotych, najlepsza biżuteria. A w tym ja, która osiągnęłam w swoim zawodzie już naprawdę wszystko, wspięłam się na wyżyny. Właściwie po co mam robić kolejną sesję?
Musicie wiedzieć, iż przez moją ciągłą pracę nie ułożyłam sobie życia prywatnego. Owszem ,zdarzały się jakieś romanse, ale jakoś nigdy nie trafiłam na odpowiedniego mężczyznę.
Któregoś dnia siedziałam w fotelu, popijałam wino i pomyślałam sobie: dość! Muszę zacząć żyć inaczej, robić coś innego. Chcę zmienić swoje życie o sto osiemdziesiąt stopni. Może komuś wyda się to wariactwem, ale tak właśnie zrobiłam.
Bardzo szybko sprzedałam swoje wielkie warszawskie mieszkanie i postanowiłam podróżować. Owszem, wcześniej jeździłam w różne zakątki świata, ale tylko po co, aby pracować, nie miałam dla siebie ani chwili. Teraz postanowiłam nadgonić stracony czas, zacząć wreszcie prawdziwie poznawać rejony, w których się znajdę. Zaczęłam od Bliskiego Wschodu, stopniowo przemieszczałam się coraz dalej. Przez ten czas robiłam zdjęcia przypadkowo napotkanym ludziom – bezdomnemu pozbawionemu nogi, brudnemu dziecku bawiącemu się w kałuży, kobiecie w zaawansowanej ciąży wieszającej pranie czy bezzębnemu staruszkowi. I wiecie, co?
Dopiero teraz widzę w moich zdjęciach prawdę. To już nie są piękne obrazki z modelkami, ciuchami i najdroższymi butami. To jest właśnie prawdziwa fotografia – człowiek przechodzący ulicą, emeryt siedzący na ławce, maleńkie dziecko niesione przez matkę. Dopiero teraz czuję, że jestem szczęśliwa!