Siostra męża wyszła bardzo bogato za mąż, ma willę pod Warszawą, kilka razy w roku jeździ na naprawdę ekskluzywne wakacje (my wybieramy raczej Mazury). Wydawało mi się zupełnie normalne, kiedy dała mi raz czy drugi sporo ubranek dla mojej córeczki (jej dzieci są starsze), wózek i łóżeczko
Teraz jednak chyba stwierdziła, że jesteśmy jakimiś biedakami i zwozi mi do mieszkania pełno różnych rzeczy i gratów, ale mam wrażenie, że wydobywa je z najciemniejszych zakamarków piwnicy.
Noszę rozmiar znacznie większy niż ona, a dostaję mnóstwo jej starych ciuchów. To samo jest z bibelotami czy starymi meblami. Kilka razy mówiliśmy jej, że naprawdę tego typu rzeczy kompletnie nie potrzebujemy, zresztą jest bardzo ciężko zmieścić je w naszym małym mieszkaniu. Mam wrażenie, że ona lituje się nad nami, a zupełnie niepotrzebnie. Na wszystko nam starcza.
Jak jej delikatnie zasugerować, żeby oprócz dziecięcych ciuszków niczego nam nie dawała? Naprawdę te rzeczy nie są nam do niczego potrzebne. Nie chciałabym tylko, żeby się na nas obraziła, bo od zawsze mamy dobre kontakty…