No cóż, stało się inaczej, ale byłam święcie przekonana, że będzie tak samo szczęśliwy jak ja – to znaczy owszem, boję się, ale też cieszę i to bardzo.
A usłyszałam od niego, że o absolutnie nie jest dobry moment – teraz, kiedy zaczęliśmy planować ślub. Owszem, wynajmujemy kawalerkę, trochę pomagają nam rodzice, ale przecież mamy po dwadzieścia kilka lat, pracujemy i na pewno damy sobie radę.
Dowiedziałam się, że jestem nieodpowiedzialna (brałam tabletki antykoncepcyjne przez cały czas, ale przez dwa tygodnie musiałam też zażywać antybiotyk i chyba on zmniejszył w jakiś sposób ich działanie). Usłyszałam, że „chyba powinniśmy podjąć ważną decyzję”, po czym mój facet po prostu wyszedł z mieszkania, zostawiając mnie zapłakaną, zasmarkana i totalnie zdezorientowaną.
Czy tak się zachowuje facet, który planuje z kobietą wspólne życie i ślub za niecały rok? Czuję się fatalnie, a nawet nie mam z kim porozmawiać – powiedział mi, żebym na razie nikogo o ciąży nie informowała. Dlatego siedzę i piszę to tutaj, a łzy same lecą mi po policzkach. Dla mnie ta ciąża nie jest problemem, zastanawiam się tylko nad tym, czy dobrze wybrałam towarzysza życia…