Generalnie pochodzę z małego miasta, gdzie prawie każdy każdego zna (choć nie mogę powiedzieć tego o sobie – jakoś niespecjalnie interesowało mnie życie innych). Kiedy w wyniku pewnych zdarzeń w moim życiu zaczęłam staczać się w kierunku Anoreksji, była to nie mała gratka dla plotkujących. Zrobiła się z tego mała sensacja. Niby nikt nic nie widział, nikt nic nie wiedział, a jednak się mówiło.
Najgorzej bywało, kiedy mówiło się o mnie beze mnie, np. na lekcjach wychowawczych, kiedy to każdy miał swoją teorię. Ale lekcje wychowawcze z moim udziałem i podprogowe teksty o tym jak nieapetyczne są wystające kości kobiet dla mężczyzn jakoś nie przynosiły efektu.
Takie zachowanie otoczenia względem osób chorych na Anoreksję nie tylko nie pomoże chorej, ale wręcz ją rozeźli. Warto o tym pamiętać, bo nie tędy droga do pomocy. Wiem, że być może niektórzy nie mają przyjemności patrzeć jak ktoś sam sobie robi krzywdę, ale takie szykanowanie i wystawianie na oko publiczne nie sprawi, że wyzdrowieje i nagle zacznie jeść „normalnie”.
O pomocy Anorektyczce jeszcze tu napiszę, jednak w tym miejscu chcę Wam uzmysłowić, że nie ma sensu robić czegoś na siłę, bo Wam się wydaje, że to pomoże i jest to lepsze niż stanie z założonymi rękami i nie zrobienie niczego.
Niestety – jak macie działać w ten sposób, to lepiej jednak stańcie sobie gdzieś z tyłu i nie róbcie nic. Albo poczekajcie na kolejny tekst (nr18).
Przegapiłaś poprzednie wpisy?
Łap!
#1 Cześć! To ja, ex-Anorektyczka!
#3 Perfekcyjną być czyli o jeden krok za daleko…
#6 W krzywym zwierciadle własnego spojrzenia
#7 Anorektyczka vs. Jej otoczenie