Wczoraj podeszła do mnie na jednej z osiedlowych uliczek dziewczyna. Na oko kilka lat młodsza ode mnie (lekko po dwudziestce), bardzo zapłakana. Powiedziała, że ukradli jej torebkę, w której miała portfel, dokumenty, komórkę, klucze od mieszkania. Zapytała więc, czy mogłabym pożyczyć jej na moment swój telefon, by mogła zadzwonić do rodziców, aby po nią przyjechali.
Dziś rano przypadkiem zobaczyłam na ulicy mojego faceta. Niestety, nie był sam, towarzystwa długonogiej blondynki po prostu nie dało się nie zauważyć. Po chwili zniknęli w drzwiach jednej z restauracji. Śmiali się, on w pewnej chwili złapał ją za rękę.
Kilka miesięcy temu poznałam Adama. Ujął mnie początkowo swoim pięknym uśmiechem, z czasem zauważałam też inne zalety. Spotykaliśmy się coraz częściej i było nam ze sobą naprawdę dobrze.
Historia miała miejsce wiele lat temu. Byłam wtedy bardzo wygadaną pięciolatką, spędzającą wakacje u babci. Wtedy nie wiedziałam jeszcze, że jej siostra nazbyt często pożycza od niej pieniądze i miewa potem problemy z ich oddaniem.
Moi sąsiedzi z klatki schodowej to od niedawna małżeństwo lekko po trzydziestce, mają kilkuletnią córeczkę. Gdy tylko się wprowadzili, przyszli się przywitać. Fajna, sympatyczna rodzina – pomyślałam.
Zawsze wydawało mi się, że facet powinien być wyższy od kobiety, tylko wtedy stanowią naprawdę ładną parę i nie wyglądają razem po prostu śmiesznie. Spotykałam się zwykle z chłopakami powyżej 190 cm – ja z moimi 170 cm naprawdę prezentowałam się z nimi bardzo w porządku, mogłam też założyć buty na wysokim obcasie.