Tydzień temu byłam z moim partnerem na grillu u znajomych. Nie muszę chyba opisywać, jak to wyglądało, bo było bardzo klasycznie – sporo osób, dużo jedzenia, alkoholu też nie było mało.
Spotkała mnie ostatnio bardzo dziwna sytuacja. Koleżanka dała mi zaproszenie na ślub i wesele (wyraźnie było tak tam napisane), z osobą towarzyszącą.
Za miesiąc wybieram się z narzeczonym na ślub do jego dobrego kolegi. Wszystko byłoby super – gdyby nie fakt, że ja kompletnie nie mam co na siebie włożyć. Noszę rozmiar 44 i sukienki dla tego typu kobiet wyglądają po prostu okropnie.
Mój problem można streścić w zasadzie jednym słowem – wzdęcia. Towarzyszą mi, odkąd pamiętam. Ale ostatnio już utrudniają mi bardzo życie.
Za niecałe trzy miesiące przyjdzie na świat nasz synek. Bardzo się cieszymy, jednak jak na razie nie kupiliśmy w ogóle wyprawki, żeby nie zapeszyć – niektóre pary to robią, a potem życie pisze różne scenariusze, czasami bardzo przykre i smutne. Cóż, taki już ludzki los…
Mój facet jest fanem motocykli, ja wręcz przeciwnie. Nigdy nie wsiadam z nim, bo po prostu bardzo boję się tego typu jazdy, poruszam się po ulicach tylko samochodem.