Jestem zakochana i to szaleńczo… Mój wybranek jest po prostu ideałem – wysoki, przystojny, ogarnięty i inteligentny oraz zawsze potrafi mnie rozśmieszyć oraz toleruje moje wszelkie humory.
Pewnego dnia o bardzo wczesnej godzinie wsiadam do autobusu i kieruję się w stronę pracy. Swoją drogą, kto to wymyślił, żeby pracę zaczynać o 6 rano?! No, ale nic wstaję każdego dnia i jadę… Dziś jednak byłam zaskoczona moimi współtowarzyszkami – nie wiem, chyba przegapiłam jakąś informację o pielgrzymce, bo większość autobusu było zajętych przez panie w średnim wieku.
Jako dziecko razem z moim młodszym bratem bardzo często jeździliśmy na wakacje do mojej babci, która mieszkała w małej wiosce. Dom babci zawsze był dla mnie dosyć przerażający, bo miał już swoje lata, ale najbardziej przerażał mnie taki otwór, który prowadził do piwnicy – wsypywano tam węgiel i drewno. Nie ukrywam, że trochę się nudziliśmy, bo co tu robić na wsi więc bardzo często graliśmy w piłkę na podwórku. Nie wyobrażaliśmy sobie chyba życia bez grania w „nogę”. No i stało się…
Razem z moją dziewczyną spędziliśmy wspólny wieczór u mnie w domu. Oglądaliśmy film – niezbyt ciekawy więc po chwili oboje zasnęliśmy. Niestety nie było nam zbyt wygodnie, bo nie ukrywam, że moje łóżko jest bardzo wąskie i o komforcie można zapomnieć w przypadku dwóch osób.
Wczoraj spotkałem sąsiadkę, która mieszka na tym samym piętrze, co ja. Zapytała, co słychać, j zgodnie z prawdą powiedziałem, że idę na zajęcia, bo został mi w tym semestrze jeszcze jeden egzamin do zdania, a potem idę do schroniska dla zwierząt, gdzie jestem wolontariuszem.
Mam trzydzieści dwa lata, od pięciu jestem szczęśliwą mężatką. Trafiłam na bardzo fajnego faceta, finansowo dobrze sobie radzimy, szanujemy się i wspieramy. Jest tylko jeden problem.