Jestem w związku od prawie dwóch lat. Mój chłopak jest naprawdę kochany, dba o mnie, szanuje mnie, okazuje mi miłość. Problem leży gdzie indziej. Są to pieniądze.
Kilka lat temu zdarzyło mi się, że znalazłam na ryneczku osiedlowym sto złotych. Wiedziałam, że gdy zacznę pytać ludzi, do kogo należy, każdy będzie twierdził, że to jego. Schowałam więc banknot do kieszeni i poszłam robić zakupy.
Zacznę od tego, że jestem raczej mało towarzyską osobą. Nie lubię imprez, dyskotek, rzadko piję alkohol ( bo najwyżej lampkę lub dwie czerwonego wina, ale to sporadycznie). Nie mam zbyt wielu znajomych, tylko dwie bliskie koleżanki, to mi wystarcza.
Mam wspaniałego faceta, poznałam do niecały rok temu, dba o mnie, świetnie się dogadujemy. On jest po studiach, ma dobrze płatną pracę. Ja moje studia musiałam przerwać ze względu na to, że zwyczajnie brakowało w domu pieniędzy. Musiałam zarabiać pieniądze.
Moja historia nie należy do tych wesołych, czy szczęśliwych. Wręcz przeciwnie, ale zacznijmy od początku. Zaczęło się tak jak zwykle – miłość z Internetu, wtedy wydawało mi się, że to wielka miłość. Miałam 17 lat, zwykła dziewczyna, trochę nieśmiała i zamknięta w sobie pochodząca z wioski.
Jestem adoptowana. Dowiedziałam się dopiero miesiąc temu i wciąż nie mogę w to uwierzyć. Mam 19 lat, mój świat się jakby zawalił w ciągu chwili.