Pochodzę z niewielkiego miasteczka. Zawsze marzyłam o studiach prawniczych, więc po maturze przyszło mi przeprowadzić się do Warszawy. Udało mi się wynająć mieszkanie – wiedziałam jednak, że sama go nie utrzymam, dlatego musiałam poszukać sobie współlokatorki. Już pierwszego dnia zajęć poznałam Magdę – inteligentna, otwarta, wesoła dziewczyna.
Zawsze lubiłam dobrą zabawę, kolorowe drinki i towarzystwo znajomych. Bywalczyni najmodniejszych klubów, zawsze starannie umalowana i skąpo ubrana -taniec był moim żywiołem. Jednak nie potrafiłam bawić się na trzeźwo, zawsze musiało pojawić się przynajmniej parę piw lub kilka shotów.
Jestem z narzeczonym od 4 lat. Mamy synka. Narzeczony jest za granica od roku czasu. Przyjezdza w kazde wolne dni. Jego brat jest tam razem z nim.
Kiedy zaczęłam klasę maturalną, moja wychowawczyni dość poważnie zachorowała i miał ją zastąpić jakiś nowy nauczyciel. Szczerze mówiąc wszystkim w mojej klasie nie bardzo było to na rękę, bo była to kobieta bardzo wyrozumiała, a jednocześnie mądra i pełna ciepła – mogliśmy przyjść do niej z każdym problemem. Nie wiedzieliśmy, kto pojawi się zamiast niej i czy będzie równie dobrym pedagogiem.
Apetyt dzieci bywa po prostu niesamowity. Moja dziesięcioletnia córka wybrała się dziś na obiad do babci. W domu zjada zwykle tyle, co nic, jest dzieckiem chudym i niechętnym kulinarnym eksperymentom.
Mieszkam w Częstochowie, zatem, jak się domyślacie, codziennie spotykam grupki pielgrzymów. Najczęściej to osoby starsze, ale nie jest to regułą. Oczywiście nie mam nic przeciwko religii, modlitwie czy odwiedzaniu miejsc kultu – ale ostatnio przytrafiła mi się sytuacja, która zmieniła nieco patrzenie na tego typu ludzi.