Mam dwadzieścia pięć lat, a moje piersi wyglądają jak u dwunastolatki. Fakt, jestem raczej szczupłą osobą, ale niestety kobiety w mojej rodzinie nie są obdarzone bujnym biustem.
Jestem z moim facetem od pół roku, do tej pory wszystko układało się jak należy. Ostatnio jednak pewna rzecz nie daje mi spokoju. Otóż on nigdzie nie rusza się bez swojego telefonu, bierze go nawet pod prysznic. Nigdy nie dał mi co prawda jasnego powodu do zazdrości, ale przyznam szczerze, że teraz zaczęłam się nad tym zastanawiać.
Za dwa tygodnie idę na wesele mojej najlepszej przyjaciółki. Nadal nie mam sukienki i wydaje mi się, że nigdzie jej nie znajdę. Przy wzroście 160 centymetrów ważę 68 kilogramów, jestem typowym jabłkiem, mam w miarę szczupłe ręce i nogi, spore piersi, no a brzuch to już tragedia – po posiłku wyglądam czasem jak w siódmym miesiącu ciąży.
Prawo jazdy zrobiłam grubo ponad rok temu (sama nie wiem, jakim cudem mi się to udało), niedawno kupiłam samochód. Wszystko byłoby super gdyby nie fakt, że potwornie boję się prowadzić.
Może komuś mój problem będzie wydawał się śmieszny czy żałosny, ale od jakichś dwóch czy trzech lat (odkąd zmagam się z zaburzeniami odżywiania) wstydzę się jeść przy ludziach. Jak ognia unikam rodzinnych spotkań przy stole czy wyjść ze znajomymi do restauracji.
Wczoraj mój chłopak zaproponował mi nagranie czegoś na kształt sextaśmy. Twierdził, że będziemy mieć świetną pamiątkę i kiedy już będziemy „starzy i nie tak piękni jak dziś”, będziemy mogli przypomnieć sobie, jakie harce wyprawialiśmy w łóżku za dawnych czasów.