Wczoraj wybrałam się ze znajomymi na imprezę do jednego z nowo otwartych klubów. Okazało się, że muzyka jest tu przednia, wybór drinków duży, a i miejsc do spokojnej rozmowy nie brakuje. Jednym słowem bawiłam się bardzo dobrze. Do pewnego momentu…
Dziś rano przypadkiem zobaczyłam na ulicy mojego faceta. Niestety, nie był sam, towarzystwa długonogiej blondynki po prostu nie dało się nie zauważyć. Po chwili zniknęli w drzwiach jednej z restauracji. Śmiali się, on w pewnej chwili złapał ją za rękę.
Opowiem Wam o najbardziej żałosnej historii, jaka przydarzyła mi się w życiu. Dziś mam już ponad 30 lat, męża i dwoje dzieci i kiedy ją wspominam, śmieję się. Jednak wtedy, gdy miała ona miejsce, ani trochę nie było mi go śmiechu.
Kilka miesięcy temu poznałam Adama. Ujął mnie początkowo swoim pięknym uśmiechem, z czasem zauważałam też inne zalety. Spotykaliśmy się coraz częściej i było nam ze sobą naprawdę dobrze.
Historia miała miejsce wiele lat temu. Byłam wtedy bardzo wygadaną pięciolatką, spędzającą wakacje u babci. Wtedy nie wiedziałam jeszcze, że jej siostra nazbyt często pożycza od niej pieniądze i miewa potem problemy z ich oddaniem.
Moi sąsiedzi z klatki schodowej to od niedawna małżeństwo lekko po trzydziestce, mają kilkuletnią córeczkę. Gdy tylko się wprowadzili, przyszli się przywitać. Fajna, sympatyczna rodzina – pomyślałam.