Mój problem pewnie wielu osobom wydaje się dość błahy, ale…kompletnie nie mogę dogadać się z moim mężem w sprawie wakacji. Reprezentujemy jak gdyby dwa obozy – ja uwielbiam błogie nicnierobienie na plaży, on najchętniej cały czas by coś zwiedzał, chodził, próbował nowych sportów.
Z moją przyjaciółką znamy się od drugiego roku studiów, zawsze spędzałyśmy z sobą dużo czasu. Wspólne zakupy, imprezy, wyjścia do kina – standard.
Mam niepełnosprawnego synka, Karolek ma 10 lat i zespół Downa. Jednak jest upośledzony w stopniu lekkim, staramy się zawsze zabierać go z sobą w różne miejsca, żeby poznał świat i innych ludzi. Zachowuje się poza domem bardzo dobrze.
Pracuję jako wychowawczyni w przedszkolu, uwielbiam to zajęcie, mam cudowny kontakt z dziećmi. W mojej grupie jest pewien chłopiec z problemami, często wymyśla jakieś niestworzone historie, ale robię wszystko, żeby zająć się nim w jak najlepszy sposób.
Z moim chłopakiem znamy się od pierwszej klasy liceum. Od razu wpadliśmy sobie w oko, nasz związek należał do naprawdę udanych. Właśnie – należał.
Dwa tygodnie temu zmarła na nowotwór moja ukochana babcia. Strasznie to przeżyłam, bo staruszka właściwie mnie wychowała (rodzice większość mojego dzieciństwa spędzili niestety za granicą).