Wiem, że panuje teraz moda na tak zwane bezstresowe wychowanie i tego typu rzeczy, ale… owszem, mnie zdarza się raz na jakiś czas dać synkowi klapsa, kiedy jest już naprawdę niegrzeczny albo krzyknąć na niego.
Wstyd mi to napisać, ale od prawie dwóch tygodni nieustannie…żrę! Bo jedzeniem czy nawet opychaniem się niestety nazwać tego nie można.
Mam 33 lata, właściwie wszystkie moje koleżanki i kuzynki są już matkami. Ja mam partnera, wiem, że on mógłby już mieć dziecko (kilka razy mówił mi o tym).
Mój synek jest bardzo grzecznymi wesołym chłopcem, niedawno skończył pół roku i ….zaczęły się problemy. Do tej pory zasypiał przy mnie lub przy moim mężu bez problemu. Teraz, gdy tylko on położy się obok niego wieczorem, zaczyna się istna histeria.
Odkąd urodziła się nasza córeczka, właściwie nigdzie z mężem nie wychodziliśmy, woleliśmy poświęcić czas naszemu dziecku. Teraz mała skończyła dwa lata, dobrze się rozwija, jest bardzo wesoła i towarzyska. Pomyśleliśmy sobie więc, że chcielibyśmy pójść na „randkę”, pojechać w takie piękne miejsce położone 50 kilometrów od naszego miejsca zamieszkania i zostać tam na jedną noc.
Za półtora miesiąca idę na ślub i wesele mojej kuzynki. Zostałam zaproszona z osobą towarzyszącą, ale tak się składa, że nie mam z kim pójść. Faceta brak, nie mam też za bardzo wolnych kolegów czy znajomych płci męskiej, których mogłabym o to poprosić.