Pewnego dnia o bardzo wczesnej godzinie wsiadam do autobusu i kieruję się w stronę pracy. Swoją drogą, kto to wymyślił, żeby pracę zaczynać o 6 rano?! No, ale nic wstaję każdego dnia i jadę… Dziś jednak byłam zaskoczona moimi współtowarzyszkami – nie wiem, chyba przegapiłam jakąś informację o pielgrzymce, bo większość autobusu było zajętych przez panie w średnim wieku.
Jako dziecko razem z moim młodszym bratem bardzo często jeździliśmy na wakacje do mojej babci, która mieszkała w małej wiosce. Dom babci zawsze był dla mnie dosyć przerażający, bo miał już swoje lata, ale najbardziej przerażał mnie taki otwór, który prowadził do piwnicy – wsypywano tam węgiel i drewno. Nie ukrywam, że trochę się nudziliśmy, bo co tu robić na wsi więc bardzo często graliśmy w piłkę na podwórku. Nie wyobrażaliśmy sobie chyba życia bez grania w „nogę”. No i stało się…
Kilka lat temu zdarzyło mi się, że znalazłam na ryneczku osiedlowym sto złotych. Wiedziałam, że gdy zacznę pytać ludzi, do kogo należy, każdy będzie twierdził, że to jego. Schowałam więc banknot do kieszeni i poszłam robić zakupy.
Wczoraj spotkałem sąsiadkę, która mieszka na tym samym piętrze, co ja. Zapytała, co słychać, j zgodnie z prawdą powiedziałem, że idę na zajęcia, bo został mi w tym semestrze jeszcze jeden egzamin do zdania, a potem idę do schroniska dla zwierząt, gdzie jestem wolontariuszem.
Jakiś czas temu skończyłam dwadzieścia jeden lat. Wczoraj rodzice poprosili mnie na rozmowę. Zastanawiałam się, o co im chodzi – czyżby chcieli kupić mi wymarzony samochód? A może zgodzą się na to, żebym zamieszkała niedługo ze swoim chłopakiem?
Jakiś czas temu wracałam z zajęć na studiach, jednak uciekł mi ostatni autobus do domu (mieszkam w niewielkiej miejscowości, własnego auta nie posiadam). Postanowiłam więc złapać stopa.