Ludzie poznają się w bardzo różny sposób. Jedni na imprezach, inni w szkole, jeszcze inni u znajomych. Lecz to, jak doszło do spotkania moich rodziców, jest w mojej rodzinie opowiadane przy każdej okazji.
Już od czasów liceum otoczony byłem wianuszkiem pięknych dziewczyn. Cóż, muszę przyznać, że Natura raczej nie poskąpiła mi urody. Zmieniałem dziewczyny jak rękawiczki, spotykałem się z różnymi, ale jakoś nie trafiłem na tę jedyną.
Każdy z nas ma czasem gorszy dzień. Jednak to, co zdarzyło mi się ostatnio, przechodzi wszelkie granice. Zresztą zacznę od początku…
Był to poniedziałek, po fajnie spędzonym weekendzie w ogóle nie miałam ochoty pójść do pracy – zresztą chyba wstałam lewą nogą i to w dodatku o wiele za późno. Na dzień dobry potłukłam mój ulubiony kubek, w którym co rano wypijałam swoją porcję kawy z mlekiem i odrobiną cynamonu.
Nigdy nie wierzyłam w dziwne, tajemnicze historie, duchy i tego typu sprawy. Jednak pół roku temu zdarzyło mi się coś, o czym nie mogę przestać myśleć. Zmarł mój dziadek, mieszkał na drugim końcu Polski, na pogrzeb jechałam samochodem. Po uroczystościach żałobnych i poczęstunku postanowiłam wracać do domu.
Dwa tygodnie temu skończyłam 18 lat. Wychowałam się w bardzo fajnej, ciepłej, pełnej miłości rodzinie. Niczego mi nie brakowało, rodzice zawsze poświęcali mi mnóstwo czasu i dbali o mnie, jak tylko mogli.
Musicie wiedzieć, że już od dziecka byłam niezwykle spokojna. Gdy w przedszkolu dzieciaki biegały jak szalone po drzewach, ja spokojnie siedziałam przy malowankach. Kiedy przyszedł czas młodzieńczego buntu wśród moich rówieśników, ja oddawałam się raczej swoim pasjom – malowałam, szydełkowałam, czytałam setki książek. Taka już jestem.