Tydzień temu byłam z moim partnerem na grillu u znajomych. Nie muszę chyba opisywać, jak to wyglądało, bo było bardzo klasycznie – sporo osób, dużo jedzenia, alkoholu też nie było mało.
Spotkała mnie ostatnio bardzo dziwna sytuacja. Koleżanka dała mi zaproszenie na ślub i wesele (wyraźnie było tak tam napisane), z osobą towarzyszącą.
Za miesiąc wybieram się z narzeczonym na ślub do jego dobrego kolegi. Wszystko byłoby super – gdyby nie fakt, że ja kompletnie nie mam co na siebie włożyć. Noszę rozmiar 44 i sukienki dla tego typu kobiet wyglądają po prostu okropnie.
Mój problem można streścić w zasadzie jednym słowem – wzdęcia. Towarzyszą mi, odkąd pamiętam. Ale ostatnio już utrudniają mi bardzo życie.
Zawsze ubierałam się raczej na sportowo, wygodne trampki albo adidasy, do tego koszulka i dżinsy albo krótkie spodenki. Taki mam styl. Niedawno poznałam pewnego chłopaka, dobrze nam się układa.
Za pół roku wychodzę za mąż, ślub będzie tylko cywilny, po nim obiad w restauracji dla trzydziestu osób. Ostatnio nasze rodziny (moje i narzeczonego) spotkały się, żeby omówić pewne sprawy.