Wyszłam za mąż rok temu, zbieramy teraz pieniądze na budowę własnego domu, więc tymczasowo, żeby ograniczyć koszty, zamieszkaliśmy w domu moich teściów. Oni zajmują parter, my piętro.
Jakiś czas temu kupiłam sobie depilator i zaczęłam go używać. Na początku trudno mi było uporać się z bólem, ale przecież lepsze do niż codzienne golenie nóg maszynką – zresztą nie chcę, żeby włoski odrastały coraz grubsze i mocniejsze (a tak niestety już się zaczynało dziać).
Tak się składa, że od dłuższego czasu jestem singielką, ale naprawdę czuję się z tym bardzo dobrze. Mam czas dla siebie, na rozwijanie swoich pasji, robię mnóstwo rzeczy, których nie robiłam, gdy byłam w związkach, nie muszę po nikim sprzątać etc.
Jesteśmy w związku od kilku miesięcy, wszystko układa się bardzo dobrze. Nie mogę sobie tylko dać rady z jedną rzeczą – byłą mojego faceta. Trzeba jej przyznać, że to naprawdę piękność, idealne wymiary, śliczna twarz, długie włosy. Ja wyglądam przy niej jak szara myszka.
Od pewnego czasu mam wrażenie, że związek, w którym tkwię, zwyczajnie mnie niszczy. Nie pamiętam, kiedy mój facet powiedział mi ostatnio coś miłego, przytulił mnie czy kupił jakiś drobiazg.
Wczoraj mój mąż powiedział mi, że to, że straciłam nasze dziecko, to wyłącznie moja wina. Owszem, dość późno dowiedziałam się o tym, że jestem w ciąży- na początku jej objawy brałam za skutki przemęczenia, niedospania, nieodpowiedniej diety.