Kamila poznałam jakieś dwa lata temu. Z mojej strony nie była to raczej miłość od pierwszego wejrzenia (z jego chyba tak). Ale ujął mnie swoją opiekuńczością, był bardzo męski ,szarmancki, do tego niezwykle przystojny. Bardzo nalegał na spotkanie, więc się zgodziłam.
Antonio Guillem @ 123rf.com
Potem spotykaliśmy się coraz częściej, zabierał mnie w różne miejsca, kupował kwiaty, prezenty. Tylko jakoś od razu przekonałam się o tym, że nie za bardzo miałam z nim o czym rozmawiać, miałam wrażenie, że traktuje kobiety mimo wszystko jako istoty stojące niżej w hierarchii – i takie, które nie mają nic ciekawego do powiedzenia.
Pół roku temu zaczął usilnie namawiać mnie do tego, żebym z nim zamieszkała. Na początku byłam nastawione do tego dość sceptycznie, ale moja rodzinna sytuacja była w tej kwestii dość ciężka. Mieszkałam z rodzicami w trzypokojowym mieszkanku, a niebawem miała wprowadzić się jeszcze moja siostra w ciąży i jej narzeczony – nie mieli pieniędzy, aby dłużej wynajmować swoje M.
Po jakimś czasie zgodziłam się na to, by zamieszkać z Kamilem. I, jak się okazało, to był ogromny błąd. Gdy się tylko spotykaliśmy, często słyszałam od niego miłe słowa, zachowywał się w miarę dobrze (poza faktem, o którym już wspominałam – raczej nie rozmawialiśmy na żadne istotne tematy). Moje koleżanki, które nie wiedziały, jak dokładnie wygląda nasza rzeczywistość, twierdziły, że chyba złapałam Pana Boga za nogi i powinnam być wdzięczna losowi).
Zaraz po mojej przeprowadzce Kamil pokazał, jaki jest naprawdę. Stał się okropnie apodyktyczny, zabraniał mi samotnego wyjścia gdziekolwiek, nawet na kawę z koleżankami (na imprezy zawsze chodziliśmy razem i mnie także to odpowiadało). Zaczął mi dyktować, jak mam się ubierać. Krótkie spódniczki i dekolty mogłam nosić tylko w domu, bo, jak twierdził, nie chce, żebym w obecności innych facetów wyglądała jak pani spod latarni. Siedziałam więc w domu, gotowałam, sprzątałam, stałam się klasyczną kurą domową. Gdy chciałam pójść na kurs szydełkowania (zawsze mnie to interesowało), też mi zabronił, bo według niego na pewno miałam zamiar spotykać się tam z jakimś facetem, a szydełkowanie to tylko przykrywka.
W końcu mnie uderzył. Któregoś dnia nie zdążyłam zrobić na czas obiadu (zwyczajnie zagadałam się przez telefon z koleżanką). On wrócił z pracy w złym humorze i stwierdził, że na pewno byłam na jakiejś randce i przed chwilą wróciłam, dlatego nie zdążyłam niczego ugotować. Nieopatrznie odpowiedziałam, że chyba zwariował – i wtedy popchnął mnie tak, że wpadłam na stolik i rozcięłam sobie wargę.
Tego było już za wiele, postanowiłam się wyprowadzić następnego dnia. Nie chciałam pakować się przy nim, bo to mogłoby doprowadzić go do prawdziwego szału, a ja zwyczajnie się go bałam. Chociaż perspektywa powrotu do maleńkiego pokoiku u rodziców nie bardzo mi odpowiadała, wiedziałam, że zwyczajnie nie mam innego wyjścia.
Następnego dnia, gdy tylko Kamil wyszedł do pracy, zebrałam w pośpiechu swoje rzeczy, wzięłam taksówkę i pojechałam do rodziców. Napisałam mu też kartkę, że odchodzę, to koniec, nie mogę tak dalej żyć. Koszmar zaczął się wieczorem, Kamil napisał mi prawie sto smsów (początkowe z groźbami, że mnie zniszczy, potem już błagalne). Przez kilka następnych dni przyjeżdżał pod blok moich rodziców (nie wpuściliśmy go) i błagał o wybaczenie. Nie odpisywałam na jego smsy, przestałam odbierać telefony, bałam się nawet wyjść z domu, żeby go nie spotkać. Jednak któregoś dnia, gdy wyszłam do sklepu, trafiłam na niego. Klękał, płakał, mówił, że to się nigdy więcej nie powtórzy, że zrobi dla mnie wszystko. I wiecie, zrobiło mi się go szkoda, przypomniały mi się wszystkie nasze dobre momenty. Potem zaczął mówić, że w takim razie zabije się, bo nie ma sensu żyć beze mnie. Przestraszyłam się, bo jeśli mówi prawdę? Jak będę mogła żyć ze świadomością, że ktoś zrobił sobie coś przeze mnie?
Z jednej strony boję się, że gdy wrócę, sytuacja będzie się powtarzać. Z drugiej – on ciągle wypisuje mi pożegnalne smsy i boję się, że gdy na przykład wypije kilka piw, naprawdę będzie w stanie zrobić sobie cos złego. Co byście zrobili na moim miejscu?
Powiązane artykuły
-
W mojej rodzinie zawsze dużą wagę przywiązywało się do kwestii wykształcenia
W mojej rodzinie zawsze dużą wagę przywiązywało się do kwestii wykształcenia. Tato jest prawnikiem, mama tłumaczem języka francuskiego, ja od czterech lat zajmuję się zarządzaniem sporą grupa osób przy międzynarodowych projektach marketingowych. Do tej pory jednak jakoś nie ułożyłam sobie prywatnego życia – były jakieś związki, owszem, ale kończyły się szybko. Chyba trafiałam po prostu na nieodpowiednich facetów.
-
Kobiece wyznanie: Ze względu na to, że przeciągający się u mojego sąsiada remont...
Ze względu na to, że przeciągający się u mojego sąsiada remont doprowadza mnie do szału, postanowiłam wybrać się na długi spacer. Łażąc bez celu nagle znalazłam się w jednym z pobliskich parków.
-
Kobiece Wyznania: Jestem z narzeczonym od 4 lat. Mamy synka. Narzeczony jest za granica od...
Jestem z narzeczonym od 4 lat. Mamy synka. Narzeczony jest za granica od roku czasu. Przyjezdza w kazde wolne dni. Jego brat jest tam razem z nim.
-
Od zawsze byłam obca moim rodzicom, dziś dowiedziałam się dlaczego...
Zawsze wydawało mi się, że rodzice traktują mnie gorzej niż młodsza siostrę. To ona zawsze dostawała najlepsze zabawki, była chwalona, całowana, brana na kolana – u mnie tego zabrakło.
Anonim
Od zawsze byłam obca moim rodzicom, dziś dowiedziałam się dlaczego... 2017-02-01 07:28:54 2017-01-03 13:01:04