Postanowiłam wyjść na rower. Typem sportowca nie jestem, aczkolwiek na dwóch kółkach potrafię się utrzymać. Trzeba przyznać, że moja jazda nie jest oszałamiająca, aczkolwiek uwielbiam aktywność fizyczną (mimo roztrzepania) i często decyduje się na różne jej formy.
Ale do rzeczy. Wzięłam rower, plecak z dokumentami i portfelem, wodę, zniosłam swojego rzęcha na dół, siadłam i pojechałam… do parku. Wspomniany park znajduje się jakieś trzy kilometry od mojego domu, więc stosunkowo blisko.
Jadę sobie nieutwardzanymi ścieżkami ze słuchawkami na uszach, aż nagle… ni stąd ni z owąd pod koła wbiegł mi pies – taki mały jamniczek. Jako, że w sytuacjach stresowych niezbyt dobrze sobie radze, gwałtownie skręciłam kierownicę i trach – znalazłam się na ziemi. Musze przyznać, że zobaczyłam gwiazdy. Próbowałam się podnieść, ale poczułam tak wielki ból w nodze, że słowo daje, łzy poleciały mi po policzku. Nagle zza drzew wyszła sobie „parka” w wieku piętnastu, może szesnastu lat. Dziewucha (inaczej się jej nazwać nie da) zaczęła się na mnie wydzierać, dosłownie wydzierać, co zrobiłam jej ukochanemu pieskowi. Leżę na ziemi, łzy w oczach, ręka zakrwawiona, a ta stoi nade mną tuląc psa i krzycząc, że mogłam mu zrobić krzywdę. Całość oczywiście w akompaniamencie śmiechów i szyderczych spojrzeń jej partnera. Nie wiem ile całe zajście trwało, ale po tym całym monologu (ja nie byłam w stanie wydusić z siebie żadnego słowa), panienka wzięła pieska na smycz, kopnęła mi rower i razem z chłopakiem najzwyczajniej w świecie odeszła.
Chciałam się podnieść, ale nic z tego – noga bolała mnie tak, że nawet czołganie przychodziło mi z trudem. Gdy tak rozważałam czy może nie zemdleć (żart), z przeciwległej strony nabiegł jakiś chłopak. Całe te wydarzenie pamiętam już jak przez mgłę, w końcu działo się to jakiś czas temu, ale nie tylko pomógł mi się ogarnąć – dał chusteczkę, niemal dosłownie otarł łzy, powierzchownie opatrzył rękę i jeszcze sprawdził czy noga nie jest złamana, ale również doprowadził mój rower do stanu używalności. Obca osoba zadzwoniła po pogotowie, a następnie do kolegi i już we dwójkę zabrali mój „pojazd” do mnie do domu i wstawili mi go na podwórko. Co więcej, na następny dzień przywieźli mi do domu plecak, którego w nerwach i z bólu zapomniałam zabrać, jak wnosili mnie do karetki. Gdyby nie oni to pewnie leżałabym tam do dziś.
Powiązane artykuły
-
W mojej rodzinie zawsze dużą wagę przywiązywało się do kwestii wykształcenia
W mojej rodzinie zawsze dużą wagę przywiązywało się do kwestii wykształcenia. Tato jest prawnikiem, mama tłumaczem języka francuskiego, ja od czterech lat zajmuję się zarządzaniem sporą grupa osób przy międzynarodowych projektach marketingowych. Do tej pory jednak jakoś nie ułożyłam sobie prywatnego życia – były jakieś związki, owszem, ale kończyły się szybko. Chyba trafiałam po prostu na nieodpowiednich facetów.
-
Kobiece wyznanie: Ze względu na to, że przeciągający się u mojego sąsiada remont...
Ze względu na to, że przeciągający się u mojego sąsiada remont doprowadza mnie do szału, postanowiłam wybrać się na długi spacer. Łażąc bez celu nagle znalazłam się w jednym z pobliskich parków.
-
Kobiece Wyznania: Jestem z narzeczonym od 4 lat. Mamy synka. Narzeczony jest za granica od...
Jestem z narzeczonym od 4 lat. Mamy synka. Narzeczony jest za granica od roku czasu. Przyjezdza w kazde wolne dni. Jego brat jest tam razem z nim.
-
Od zawsze byłam obca moim rodzicom, dziś dowiedziałam się dlaczego...
Zawsze wydawało mi się, że rodzice traktują mnie gorzej niż młodsza siostrę. To ona zawsze dostawała najlepsze zabawki, była chwalona, całowana, brana na kolana – u mnie tego zabrakło.
Anonim
Od zawsze byłam obca moim rodzicom, dziś dowiedziałam się dlaczego... 2017-02-01 07:28:54 2017-01-03 13:01:04