Miałam wtedy sześć lat, chodziłam do zerówki. Mieszkaliśmy z rodzicami w Olsztynie, dom mojej babci, do której miałam pojechać na kilka dni, był oddalony o około pięćdziesiąt kilometrów. Traf chciał, że rodzicom zepsuł się wtedy samochód, a ja bardzo chciałam jechać.
Galyna Tymonko @ 123rf.com
Okazało się, że brat taty może mnie zawieźć. Bardzo się wtedy ucieszyłam, a nie zdawałam sobie sprawy, że stanie się to początkiem mojego koszmaru.
Przyjechał po mnie po południu, byłam już spakowana. Zawsze lubiłam wujka i dobrze się czułam w jego towarzystwie, zawsze przynosił mi drobne prezenty albo jakieś słodycze. Zadowolona wsiadałam do jego auta, żegnając rodziców.
Mniej –więcej w połowie drogi wuj powiedział, że musimy na chwilę się zatrzymać, zrobić sobie przerwę. – Napijemy się czegoś, odpoczniemy chwilę – zaproponował. Z chęcią na to przystałam, jako mała dziewczynka nawet nie zdawałam sobie sprawy z faktu, iż trasa, którą mieliśmy przebyć, wcale takiego postoju nie wymagała.
Zatrzymaliśmy się przy niewielkim lesie. Wuj powiedział, że ma przy sobie koc, więc możemy pobawić się na nim – będziemy udawać, że to czarodziejski koc, na którym lecimy na księżyc. Gdy go rozłożył, zaczął jednak dziwnie się zachowywać. Kompletnie nie wiedziałam, co się dzieje, miałam tylko sześć lat. Zaczął wkładać mi rękę pod sukienkę, mówiąc, że musi koniecznie sprawdzić, czy nie dostał się tam jakiś kleszcz albo pająk. Potem ściągnął mi majtki i sam zaczął rozpinać pasek swoich spodni. Powiedział, żebym go „tam” dotykała…
Na szczęście nie doszło do najgorszego, ale przecież ten drań molestował mnie i wykorzystał w obrzydliwy sposób! Na koniec powiedział, że będzie to nasza słodka tajemnica i że nie mogę nikomu o tym powiedzieć, bo wtedy na pewno umrze mój ukochany kotek. Zrobiłam tak, jak mi kazał.
Dopiero po wieku latach zdałam sobie sprawę z tego, jak wielką krzywdę mi wyrządził. Nic podobnego już się potem nie zdarzyło, za wszelką cenę instynktownie unikałam jego towarzystwa, jakoś się to udawało. Nikt z rodziny o niczym nie wie, wuj wyjechał na drugi koniec Polski, bardzo rzadko się widywaliśmy.
Niedawno dowiedziałam się, że jest śmiertelnie chory. Nienawidzę tego, co mi zrobił, zaczęłam zastanawiać się, czy nie powiedzieć o wszystkim rodzicom – teraz jednak jest mi go zwyczajnie szkoda, pewnie nie zostało mu zbyt wiele życia. Jak byście postąpili? Czy powinnam wyjawić tajemnicę z dzieciństwa czy pozostawić ją na zawsze tylko dla siebie?
Powiązane artykuły
-
W mojej rodzinie zawsze dużą wagę przywiązywało się do kwestii wykształcenia
W mojej rodzinie zawsze dużą wagę przywiązywało się do kwestii wykształcenia. Tato jest prawnikiem, mama tłumaczem języka francuskiego, ja od czterech lat zajmuję się zarządzaniem sporą grupa osób przy międzynarodowych projektach marketingowych. Do tej pory jednak jakoś nie ułożyłam sobie prywatnego życia – były jakieś związki, owszem, ale kończyły się szybko. Chyba trafiałam po prostu na nieodpowiednich facetów.
-
Kobiece wyznanie: Ze względu na to, że przeciągający się u mojego sąsiada remont...
Ze względu na to, że przeciągający się u mojego sąsiada remont doprowadza mnie do szału, postanowiłam wybrać się na długi spacer. Łażąc bez celu nagle znalazłam się w jednym z pobliskich parków.
-
Kobiece Wyznania: Jestem z narzeczonym od 4 lat. Mamy synka. Narzeczony jest za granica od...
Jestem z narzeczonym od 4 lat. Mamy synka. Narzeczony jest za granica od roku czasu. Przyjezdza w kazde wolne dni. Jego brat jest tam razem z nim.
-
Od zawsze byłam obca moim rodzicom, dziś dowiedziałam się dlaczego...
Zawsze wydawało mi się, że rodzice traktują mnie gorzej niż młodsza siostrę. To ona zawsze dostawała najlepsze zabawki, była chwalona, całowana, brana na kolana – u mnie tego zabrakło.
Anonim
Od zawsze byłam obca moim rodzicom, dziś dowiedziałam się dlaczego... 2017-02-01 07:28:54 2017-01-03 13:01:04