Dużo, bardzo dużo mówi się ostatnio na temat aborcji. Kobiety zastanawiają się, co zrobiłyby w takiej czy innej sytuacji, dlatego chcę opowiedzieć Wam moją historię.
Lario Tus @ 123rf.com
Dwie kreski na teście zobaczyłam po prawie czterech latach usilnych starań o dziecko. Byliśmy z mężem przeszczęśliwi. Pamiętam, że jeszcze tego samego dnia kupił mi bukiet róż i powiedział, że będę najcudowniejszą mamusią na świecie. Kupował witaminy, smakołyki, właściwie we wszystkim mnie wyręczał, po prostu nosił mnie na rękach.
Potem przyszedł dzień, kiedy mieliśmy poznać wyniki badań – po minie lekarza widziałam już, że coś jest nie tak. Zespół Downa – tylko to usłyszałam, bo potem jakbym zapadła się w jakąś czarną dziurę. Znałam kilka takich osób i wiedziałam, że nigdy nie są do końca samodzielne, że zawsze trzeba im pomagać. Ale przecież to nasze DZIECKO i razem z mężem będziemy jakoś musieli sobie z tą sytuacją poradzić. Do domu wracaliśmy w całkowitym milczeniu. Gdy tylko przekroczyliśmy jego próg, mój mąż powiedział: To teraz trzeba będzie umówić się szybko na zabieg. Na początku myślałam, że się przesłyszałam, że on chce zrobić jakieś dodatkowe badania. Nie, dokładnie o to mu chodziło, po prostu stwierdził, że pozbędziemy się tego dziecka.
Zaczęłam płakać i pytać, czemu nie ustalamy wspólnie tak ważnych dla nas kwestii (chociaż wtedy jeszcze nie wiedziałam w 100%, jak postąpić, ale na pewno decyzja o aborcji nie była dla mnie oczywistością). W odpowiedzi usłyszałam, że TAKIEGO dziecka on nie będzie wychowywał, co z wakacjami, naszymi wypadami na weekendy, zainteresowaniami?
Wyprowadził się jeszcze przed porodem – powiedział, że na coś takiego nie był przygotowany. Ja musiałam. Paradoksalnie im bardziej on tego dziecka nie chciał, tym bardziej ja je kochałam.
A dziś? No cóż, Staś ma 5 lat i zespół Downa, dzięki upośledzeniu w stopniu lekkim tak naprawdę dobrze sobie ze wszystkim radzi, tylko sporo wolniej od rówieśników, ale całkiem nieźle ich goni. Od dwóch lat jestem w nowym związku. Adam pokochał Stasia jak własne dziecko, zamierzamy się pobrać. Mąż po rozwodzie nie utrzymuje z nami kontaktów, swojego syna widział kilka razy w życiu i to najwyraźniej mu wystarcza.
Musicie wiedzieć, że jestem bardzo, bardzo szczęśliwa!
Powiązane artykuły
-
W mojej rodzinie zawsze dużą wagę przywiązywało się do kwestii wykształcenia
W mojej rodzinie zawsze dużą wagę przywiązywało się do kwestii wykształcenia. Tato jest prawnikiem, mama tłumaczem języka francuskiego, ja od czterech lat zajmuję się zarządzaniem sporą grupa osób przy międzynarodowych projektach marketingowych. Do tej pory jednak jakoś nie ułożyłam sobie prywatnego życia – były jakieś związki, owszem, ale kończyły się szybko. Chyba trafiałam po prostu na nieodpowiednich facetów.
-
Kobiece wyznanie: Ze względu na to, że przeciągający się u mojego sąsiada remont...
Ze względu na to, że przeciągający się u mojego sąsiada remont doprowadza mnie do szału, postanowiłam wybrać się na długi spacer. Łażąc bez celu nagle znalazłam się w jednym z pobliskich parków.
-
Kobiece Wyznania: Jestem z narzeczonym od 4 lat. Mamy synka. Narzeczony jest za granica od...
Jestem z narzeczonym od 4 lat. Mamy synka. Narzeczony jest za granica od roku czasu. Przyjezdza w kazde wolne dni. Jego brat jest tam razem z nim.
-
Od zawsze byłam obca moim rodzicom, dziś dowiedziałam się dlaczego...
Zawsze wydawało mi się, że rodzice traktują mnie gorzej niż młodsza siostrę. To ona zawsze dostawała najlepsze zabawki, była chwalona, całowana, brana na kolana – u mnie tego zabrakło.
Anonim
Od zawsze byłam obca moim rodzicom, dziś dowiedziałam się dlaczego... 2017-02-01 07:28:54 2017-01-03 13:01:04