Sytuacja wydarzyła się w jednej z krakowskich galerii, ale właściwie mogłaby wydarzyć się wszędzie i tak pewnie na co dzień się dzieje. Ale ja pierwszy raz widziałam coś takiego, a przynajmniej na taką skalę. Robiąc zakupy w Auchan, minęłam młodą kobietę, która w ręce trzymała telefon i wydawała się być bardzo zaangażowana w prowadzoną przez niego rozmowę o sobotniej imprezie i opowieścią o tym, jak się po niej czuła. I nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że chwilę później dostrzegłam, biegnącą za nią, małą dziewczynkę.
Miała może 3-4 lata. Cały czas wołała mamę i prosiła by się zatrzymała:
„Mamo, zatrzymaj się, proszę!”
„Mamo, poczekaj”
„Mamo, chcę ci coś powiedzieć”
Zrobiło mi się jej bardzo żal, bo matka w ogóle nie reagowała na jej głos. Chociaż nie… raz zareagowała – powiedziała: „Ciszej bądź!”. Obejrzałam się jeszcze za nimi i widziałam jak Mała ściągała z półki różne rzeczy, żeby tylko wzbudzić zainteresowanie matki i to faktycznie działało, ale tylko na kilka sekund, bo tyle trwało wypowiedzenie słów: „Zostaw to, po co ci to?!”. Nie czekając na odpowiedź, szła dalej, kontynuując rozmowę telefoniczną. A dziewczynka z co raz bardziej zrezygnowaną miną i rysującym się na twarzy żalem, tuptała za mamą.
Wiem, że teraz ogólnie jest duża nagonka na matki z telefonami: że pół dnia siedzą na fb i mówią, że na nic czasu nie mają, albo że na placu zabaw zamiast z dzieckiem się pobawić, to tylko w komórkę patrzą i cieszą się, że mają chwilę spokoju. Ale myślę sobie, że to wcale nie telefon jest winny. Ani telefon, ani internet, ani nawet facebook, który co chwilę wysyła powiadomienia, którym ciężko się oprzeć. Tak naprawdę równie dobrze mogłaby to być książka, telewizja, zakupy… Bo można tak robić zakupy, żeby dziecko czuło się całkowicie zignorowane i pominięte. I można tak oglądać film, żeby dać dziecku do zrozumienia, że losy bohaterów na ekranie, są ważniejsze od jego dziecięcych problemów. Prawda jest taka, że patrząc na to z boku, ma się ochotę wyrwać komuś z ręki telefon, żeby w końcu zauważył swoje dziecko. Tylko, że to nic nie da, bo uciekać można w różne rzeczy. Można siedzieć z dzieckiem w pokoju, ale być tak nieobecnym i zajętym swoimi sprawami, że właściwie jest to równoznaczne z byciem w zupełnie innym miejscu.
Nie chodzi o to, czy matka, która siedzi z telefonem, czy przed telewizorem, jest gorszą matką w ocenie innych dorosłych, tylko o to, że dla swojego dziecka i tak jest jedyna i najlepsza. Jest autorytetem, z którym nic nie może konkurować. Jeśli ona pokazuje mu, że nie jest dla niej ważne, to w jaki sposób ten Maluch ma budować swoją pewność siebie? Skoro już teraz, na etapie gdy poznaje świat i wszystkiego się uczy, dostaje komunikat, że musi spaść na dalszy plan, bo wszystko ma wyższy priorytet.
Mam nadzieję, ze rozumiecie o co mi chodzi. Dzieci nas potrzebują. Dla nich rodzice są całym światem. Zgadzacie się?
Powiązane artykuły
-
10 cech, które dziedziczymy po rodzicach
Najnowsze badania w dziedzinie genetyki nie pozostawiają złudzeń – bardzo wiele cech otrzymujemy od naszych rodziców i nie mamy na nie najmniejszego chociażby wpływu. O czym mowa? Zapraszamy do lektury!
-
Nie wstyd ci, kobieto, robić takie rzeczy?!
Będąc w przychodni, z dwumiesięczną Martą w chuście, chodziłam sobie wzdłuż korytarza tam i z powrotem i czytałam jej na głos opisy zdjęć, wiszących na ścianach. Czasem komentowałam też to, co było na zdjęciach. Kolejka była długa. Tłumaczyłam Dziecku, że musimy poczekać na swoją kolej, i że za każdym razem jak ktoś wchodził do gabinetu, mówiłam ile osób jeszcze przed nami.
-
Kampania społeczna „Myślę, więc nie ślę”
Witaj:) Dzisiaj chciałabym Ci opowiedzieć o pewnej kampanii społecznej organizowanej jakiś czas temu przez fundację Dzieci Niczyje. Jeżeli masz nastolatka w rodzinie i interesuję Cię jego los, to ten wpis jest dla Ciebie.
-
Codzienna czynność, która sprawiła, że moje dziecko odrzuciło pierś z dnia na dzień
Od chwili gdy moje dziecko przyszło na świat, karmiłam je wyłącznie piersią. I muszę powiedzieć, że od początku wyglądało to dobrze, bo właściwie nie miałam żadnych problemów z pokarmem, ani przystawianiem, a Mała szybko nauczyła się ssać i połykać. I tak sobie żyłyśmy 5 miesięcy, można powiedzieć, że przywiązane do siebie, bo Martusia odrzuciła wszelkiego rodzaju butelki. I nawet żadne tam AVENTy natural tutaj nie pomogły, ani chytre i przebiegłe sposoby „oszukiwania” dziecka, jak np podawanie butelki przez sen. Jak tylko się zorientuje, że w buzi ma kawałek plastiku, a nie mięciutką pierś, to rozległa się głośny płacz i o śnie nie ma już w ogóle mowy. Dietę zaczęłam rozszerzać trochę później, więc jedyne co Marta jadła to mój pokarm i to tylko w tej jednej postaci- podany prosto z piersi.
Mamazpowolania
Codzienna czynność, która sprawiła, że moje dziecko odrzuciło pierś z dnia na dzień 2017-01-18 08:42:58 2017-01-17 22:35:27