Będąc w przychodni, z dwumiesięczną Martą w chuście, chodziłam sobie wzdłuż korytarza tam i z powrotem i czytałam jej na głos opisy zdjęć, wiszących na ścianach. Czasem komentowałam też to, co było na zdjęciach. Kolejka była długa. Tłumaczyłam Dziecku, że musimy poczekać na swoją kolej, i że za każdym razem jak ktoś wchodził do gabinetu, mówiłam ile osób jeszcze przed nami.
Ludzie spoglądali na mnie dość dziwnie. Niektórzy z zaciekawieniem, zdziwieniem, a inni z sympatią, choć starali się ukryć swój uśmiech, zarysowujący się gdzieś tam pod nosem. W końcu, jedna z Pacjentek spojrzała na mnie i zapytała:
– Ile to Dzieciątko ma?
– Niedługo skończy 2 miesiące
– Aha… A to pani z nią rozmawia?
– No tak, rozmawiamy sobie.
– I ona tak wszystko rozumie?
– Im więcej mówię, tym więcej rozumie.
Uśmiechnęłam się i odeszłam. A moja rozmówczyni jeszcze jakiś czas siedziała z otwartą, ze zdziwienia, buzią
To tylko jedna z wielu takich sytuacji, w których ktoś dziwi się, że robię takie rzeczy. Zawsze wtedy przypominają mi się sceny z miejskiego parku, z ulicy, z lasu, czy z placu targowego, w których to ludzie w każdym wieku mówią do swoich zwierząt. Ba! Pamiętam to również z domu mojej babci! Zawsze rozmawiała ze zwierzętami. Są tacy co opowiadają im swoje historie, albo tacy, którzy ograniczają się do rozkazów. Tak, czy inaczej, niesamowite jest to, że nikt nie zwraca tym ludziom uwagi, nikt się nie dziwi, nie dopytuje o co chodzi. Utarło się, że jak człowiek idzie sam ulicą, to głupio żeby gadał do siebie. Ale z psem? No przecież on gada do psa. To tylko zwierze, a nikt nie pyta, czy ono to wszystko rozumie. A jednak rozmowa z noworodkiem wydaje się być bardziej zdumiewająca!
Jeszcze tylko jedna historia z życia, choć takich mam na pęczki. Jadę tramwajem z Martą w wózku. Nagle zaczyna gaworzyć, ale nie po cichutku, tylko tak, że cały tramwaj usłyszał co ma do powiedzenia! Więc ja, jak to zwykle w domu robimy, włączyłam się w dyskusję i tak sobie gadałyśmy przez 2 przystanki. Ludzie patrzyli i wierzcie mi, że był pełny tramwaj, a jak podniosłam głowę z nad wózka, wszyscy się do mnie uśmiechali. Może rozbawiła ich sama ta sytuacja, a może nawet śmiali się ze mnie, ale podajcie mi inny przykład sytuacji, w której uda się sprawić, że na twarzach połowy obcych sobie pasażerów, pojawią się uśmiechy?
Dla mnie to, że rozmawiam z Dzieckiem, jest czymś zupełnie naturalnym. W końcu to ja tłumaczę mu świat, który dzięki temu ma się stać trochę mniej obcy i niebezpieczny. A, że dziwnie patrzą? Niech patrzą i niech gadają, w sumie w ogóle mi to nie przeszkadza.
I wiecie co? Podziwiam Matki, które się nie wstydzą robić takich rzeczy! Które gadają z noworodkiem w miejscu publicznym, które robią głupie miny na środku ulicy, żeby rozbawić swojego Bobasa, albo śpiewają piosenkę w tramwaju, bo dziecko płacze, a nie można go wziąć na ręce. To jest naprawdę super, że jesteście i uwielbiam spotykać takie osoby na swojej drodze. Mam nadzieję, że będzie ich jak najwięcej!
Powiązane artykuły
-
10 cech, które dziedziczymy po rodzicach
Najnowsze badania w dziedzinie genetyki nie pozostawiają złudzeń – bardzo wiele cech otrzymujemy od naszych rodziców i nie mamy na nie najmniejszego chociażby wpływu. O czym mowa? Zapraszamy do lektury!
-
Matka z telefonem, czyli jak uciekać od dziecka?
Sytuacja wydarzyła się w jednej z krakowskich galerii, ale właściwie mogłaby wydarzyć się wszędzie i tak pewnie na co dzień się dzieje. Ale ja pierwszy raz widziałam coś takiego, a przynajmniej na taką skalę. Robiąc zakupy w Auchan, minęłam młodą kobietę, która w ręce trzymała telefon i wydawała się być bardzo zaangażowana w prowadzoną przez niego rozmowę o sobotniej imprezie i opowieścią o tym, jak się po niej czuła. I nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że chwilę później dostrzegłam, biegnącą za nią, małą dziewczynkę.
-
Kampania społeczna „Myślę, więc nie ślę”
Witaj:) Dzisiaj chciałabym Ci opowiedzieć o pewnej kampanii społecznej organizowanej jakiś czas temu przez fundację Dzieci Niczyje. Jeżeli masz nastolatka w rodzinie i interesuję Cię jego los, to ten wpis jest dla Ciebie.
-
Codzienna czynność, która sprawiła, że moje dziecko odrzuciło pierś z dnia na dzień
Od chwili gdy moje dziecko przyszło na świat, karmiłam je wyłącznie piersią. I muszę powiedzieć, że od początku wyglądało to dobrze, bo właściwie nie miałam żadnych problemów z pokarmem, ani przystawianiem, a Mała szybko nauczyła się ssać i połykać. I tak sobie żyłyśmy 5 miesięcy, można powiedzieć, że przywiązane do siebie, bo Martusia odrzuciła wszelkiego rodzaju butelki. I nawet żadne tam AVENTy natural tutaj nie pomogły, ani chytre i przebiegłe sposoby „oszukiwania” dziecka, jak np podawanie butelki przez sen. Jak tylko się zorientuje, że w buzi ma kawałek plastiku, a nie mięciutką pierś, to rozległa się głośny płacz i o śnie nie ma już w ogóle mowy. Dietę zaczęłam rozszerzać trochę później, więc jedyne co Marta jadła to mój pokarm i to tylko w tej jednej postaci- podany prosto z piersi.
Mamazpowolania
Codzienna czynność, która sprawiła, że moje dziecko odrzuciło pierś z dnia na dzień 2017-01-18 08:42:58 2017-01-17 22:35:27