Jak wszyscy doskonale pamiętamy przez długi czas w Polsce dzieci mogły podróżować samochodem bez żadnych dodatkowych zabezpieczeń- nie wymagane były foteliki, a najmłodsi zajmowali po prostu siedzenia przeznaczone dla dorosłych.
Nie trzeba nikomu tłumaczyć, jak niebezpieczna była to sytuacja. Na szczęście po 1999 r. przepisy uległy zmianie. Od tej pory każde dziecko w wzroście poniżej 150 cm podróż musi odbywać w foteliku.
Mimo upływu lat obowiązujące prawo dotyczące przewozu najmłodszych nadal nie gwarantowało im należytego bezpieczeństwa, o czy często wspominali specjaliści. Sytuacja ta doprowadziła właśnie do powstania normy I-Size, której celem utrzymanie jak najwyższych standardów bezpieczeństwa fotelików do przewozu dzieci.
Na czym właściwie polega norma I- Size?
Norma I-Size zatwierdzona została w 2013 r., jest więc stosunkowo nowym systemem homologacji. Powstała w wyniku szeroko zakrojonych badań nad skutkami wypadków z udziałem dzieci.
Nowości, jakie wprowadza pojawiają się już na etapie testowania nowych modeli fotelików. Stosowane wcześniej manekiny serii P zostały bowiem zastąpione nowszymi, serii Q, które posiadają większą ilość czujników przez co znacznie lepiej odzwierciedlają zachowanie ludzkiego ciała podczas wypadku.
Każdy test przeprowadzany jest także z użyciem dwóch manekinów- odpowiadających 5- cio oraz 95- cio centylowemu dziecku. Stosowane do tej pory kryterium wagi zastąpione zostało wzrostem, co jest kryterium dużo bardziej uniwersalnym, a co za tym idzie lepiej odpowiadającym wymaganiom dziecka.
Jakie foteliki otrzymują atest I- Size?
Przeprowadzone crashtesty udowodniły, że foteliki normy I- Size zapewniają znacznie lepszą ochronę głowy, kręgów szyjnych i boków ciała dziecka. Możliwość uzyskania tego atestu mają jednak tylko foteliki z możliwością zamontowania na bazie Isofix, bez użycia pasów samochodowych, co oznacza, że nadają się do samochodów wyprodukowanych po 2006 roku.
Dzieje się tak dlatego, że obsługa tego typu fotelików jest znacznie prostsza i pozwala uniknąć wielu niebezpiecznych błędów podczas montowania fotelika w samochodzie.
Foteliki I Size przeznaczone dla dzieci do 15 miesiąca życia lub osiągnięcia przez nich wzrostu 80 cm muszą być także obowiązkowo montowane tyłem do kierunku jazdy. Niektóre z modeli umożliwiają wożenie dziecka tyłem aż do wzrostu 105 cm, a więc prawie do 4 roku życia.
Taka właśnie pozycja najlepiej chroni niemowlę przed następstwami wypadku, jest optymalna dla kręgosłupa i pozwala uniknąć urazów kręgów szyjnych w razie gwałtownego hamowania.
Dlaczego dziecko powinno podróżować tyłem do kierunku jazdy?
Ciało małego dziecka, jak wiadomo, jest niezwykle delikatne. Zarówno układ kostny, jak i mięśniowy nie jest jeszcze w pełni rozwinięty. W sytuacji jazdy przodem, w momencie wypadku, głowa dziecka z ogromną siłą jest odrzucana w przód, co skutkuje często poważnymi urazami kręgosłupa, szyi i miednicy.
Już przy prędkości 50 km/ godz. dojść może do trwałego uszczerbku na zdrowiu, nacisk na szyję w razie zderzenia czołowego to bowiem aż 200 kg. W przypadku jazdy tyłem siła uderzenia rozkłada się na plecach, głowa jest zatem chroniona a prawdopodobieństwo urazu zmniejsza się aż pięciokrotnie.
Czy warto zdecydować się na fotelik I- Size?
O tym, czy wyprodukowany fotelik naprawdę jest bezpieczny świadczą crashtesty, czyli przeprowadzane w warunkach laboratoryjnych kolizje samochodowe. W przypadku fotelików I-Size badane są także zderzenia boczne i dachowania. Testy bezsprzecznie pokazują, że foteliki I- Size otrzymują znacznie wyższe noty.
Dzięki szerokiemu wyborowi modelów proces zakupu właściwego fotelika wcale nie musi być skomplikowany. Wystarczy porównać interesujące nas parametry oraz dopasować konkretny model do właściwości naszego samochodu. Możliwość zakupu fotelika obrotowego to dodatkowa wygoda i szybkie przygotowanie do jazdy.
Norma I- Size gwarantuje natomiast, że nasze dziecko podróżuje w najbardziej bezpieczny z dostępnych sposobów, a przecież na tym właśnie zależy każdemu rodzicowi.
Więcej znajdziesz na stronie producenta: https://www.besafe.com.pl/
Powiązane artykuły
-
Jak dbać o higienę jamy ustnej niemowlaka?
Ząbkowanie to taki postrach młodych rodziców. Wiadomo, że kiedyś się to wydarzy, ale nie wiadomo ile będzie nas to kosztowało i ile będziemy musieli poświęcić, żeby (prawie) bezboleśnie przejść z dzieckiem przez ten trudny czas. No właśnie i tu się pojawia pytanie: Czy musi być trudno? Może można po prostu jakoś obejść te wszystkie dolegliwości? I jak ze wszystkim co dotyczy dzieci, odpowiedź brzmi: TO ZALEŻY (od dziecka, genów i okoliczności)! Prawdą jest, że od kiedy zostałam mamą, a nawet jeszcze zanim nią zostałam, bardzo często ktoś „bardziej doświadczony” kierował do mnie słowa: „Lepiej się wyśpij na zapas, bo jak dziecku będą szły zęby, to będą nieprzespane noce”, albo słyszałam różne ostrzeżenia, że to ząbkowanie to jest takie straszne – bobas marudny, cały czas płacze, jeść nie chce, spać nie chce i w ogóle nie wiadomo co z nim robić. Wtedy takie teksty potrafiły mnie zmrozić. A teraz? A teraz się nie boję! I tak nie śpię i te wszystkie „objawy” mam w pakiecie z bobasem, który jeszcze nie ma ani jednego ząbka!
-
10 cech, które dziedziczymy po rodzicach
Najnowsze badania w dziedzinie genetyki nie pozostawiają złudzeń – bardzo wiele cech otrzymujemy od naszych rodziców i nie mamy na nie najmniejszego chociażby wpływu. O czym mowa? Zapraszamy do lektury!
-
Matka z telefonem, czyli jak uciekać od dziecka?
Sytuacja wydarzyła się w jednej z krakowskich galerii, ale właściwie mogłaby wydarzyć się wszędzie i tak pewnie na co dzień się dzieje. Ale ja pierwszy raz widziałam coś takiego, a przynajmniej na taką skalę. Robiąc zakupy w Auchan, minęłam młodą kobietę, która w ręce trzymała telefon i wydawała się być bardzo zaangażowana w prowadzoną przez niego rozmowę o sobotniej imprezie i opowieścią o tym, jak się po niej czuła. I nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że chwilę później dostrzegłam, biegnącą za nią, małą dziewczynkę.
-
Nie wstyd ci, kobieto, robić takie rzeczy?!
Będąc w przychodni, z dwumiesięczną Martą w chuście, chodziłam sobie wzdłuż korytarza tam i z powrotem i czytałam jej na głos opisy zdjęć, wiszących na ścianach. Czasem komentowałam też to, co było na zdjęciach. Kolejka była długa. Tłumaczyłam Dziecku, że musimy poczekać na swoją kolej, i że za każdym razem jak ktoś wchodził do gabinetu, mówiłam ile osób jeszcze przed nami.
Kamila
Nie wstyd ci, kobieto, robić takie rzeczy?! 2017-04-14 08:33:46 2017-04-14 08:28:15